Repertuar

26 marca 2021

piątek

godz. 19:00

platforma Fiharmonii

kup bilet

Perły literatury symfonicznej – TRANSMISJA ONLINE

Piotr Sułkowski – dyrygent

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej

 

Program:

Ludwig van Beethoven – VIII Symfonia F-dur op. 93

Wolfgang Amadeus Mozart – Symfonia nr 40 g-moll KV 550

 

Do wysłuchania koncertu zapraszamy na stronę live.filharmonia.olsztyn.pl w dniu 26 marca 2021

 

Jeśli możemy założyć, że forma symfonii jest dla muzyki europejskiej tym czym powieść dla literatury, to podczas dzisiejszego koncertu czeka nas uczta podobna do lektury Tołstoja, Dickensa czy Prusa. Trudno bowiem o doskonalsze przykłady symfonicznej maestrii w swojej najbardziej czystej, wzorcowej formie niż dzieła Mozarta i Beethovena.

 

Nicolaus Harnoncourt twierdził, że Wolfgang Amadeus Mozart skomponował ostatnie trzy symfonie jako swego rodzaju trylogię. Środkowe ogniwo tej monumentalnej serii to Symfonia g-moll KV 550, jedno z najsłynniejszych dzieł symfonicznych wszech czasów. Jak wszystkie genialne utwory, symfonia Mozarta opiera się od początku na bardzo prostym, łatwym do zapamiętania motywie. Alfred Einstein twierdził, że ostatnie symfonie Mozarta są „apelem do wieczności”, gdyż kompozytor prawdopodobnie wiedział, że nigdy nie usłyszy ich wykonania (na tej Ziemi).

 

Istnieją dwie wersje Symfonii g-moll, z partią klarnetów i bez niej. Ta o bogatszym brzmieniu jest oczywiście wykonywana częściej. Symfonię otwiera motyw równie znany na całym świecie jak ten z Piątej Beethovena. Po słynnym ogniwie Molto allegro następuje rozdzierające Andante: być może to wolne części ukazują w największym stopniu geniusz Mozarta, jego zdolność do tworzenia melodii, które wydają się odwieczne, a zarazem sprawiają wrażenie, jakby napisane zostały wczoraj. Część wolna jest tak przepełniona zwrotami harmonicznymi i rozdzierająca tęsknotą, że łatwo przegapić fakt, iż jest ona napisana w tonacji durowej (Es-dur). Menuet więcej ma w sobie z wiejskiego laendlera i, podobnie jak to będzie u Beethovena, nie przypomina raczej eleganckiego dworskiego tańca. Finał Symfonii g-moll również kojarzy się już z Beethovenem – a to po prostu inna strona osobowości Mozarta, nie ta zabawowa i, wydawałoby się, lekka: być może ta najprawdziwsza. Charles Rosen pisze w Stylu klasycznym o Symfonii g-moll jako o dziele pełnym „pasji, przemocy i smutku”, natomiast Robert Schumann uważał, że jest pełna „greckiej lekkości i gracji”. Cóż, nie tylko każda epoka, ale każda słuchająca dusza ma swojego własnego Mozarta.

 

Zapytany przez swojego ucznia, Karla Czernego, dlaczego ogół odbiorców woli VII Symfonię od VIII Symfonii F-dur op. 93 (powstałej zaraz po Siódmej) Ludwig van Beethoven miał odpowiedzieć: „Bo Ósma jest dużo lepsza”. Może wydawać się dziwne, że Beethoven, uważany powszechnie za wielkiego rewolucjonistę i pioniera romantyzmu, przedkładał ten zbudowany według klasycznych wzorców utwór, atletyczny i pełen słonecznej energii, ponad bardziej mroczną Siódmą. Nawet jeśli potraktujemy wypowiedź mistrza z Bonn z przymrużeniem oka, musimy pamiętać, że do końca pozostał on klasykiem w tym sensie, że logika i spójność formy nigdy nie zeszły u niego na dalszy plan. VIII Symfonia F-dur nazywana była przez Beethovena pieszczotliwie „moją małą symfonią F-dur” w odróżnieniu od „wielkiej” i zupełnie innej treściowo Pastoralnej. W przeciwieństwie do wielu dzieł Beethovena, Ósma nie zawiera żadnej dedykacji, żadnych programowych wskazówek. Jest tym, czym jest: jednym z najlepszych przykładów zasady „show must go on”. Ta jasna, energetyzująca muzyka powstała w bardzo nieprzyjemnym okresie życia Ludwiga, kiedy toczył się jego konflikt z bratem Johannem. Kompozytor nie należał do najbardziej tolerancyjnych starszych braci: usiłował przeszkodzić Johannowi w małżeństwie, gdyż wybranka brata wydawała mu się nieodpowiednia, a kiedy Johann kupił kawałek ziemi z pałacykiem i w liście do starszego brata podpisał się „twój brat Johann, posiadacz ziemski”, Ludwig odpisał: „twój brat Ludwig, posiadacz mózgu”.

 

Śladów tych braterskich utarczek trudno jednak szukać w VIII Symfonii. Skomponowana latem 1812 roku w Cieplicach, wypełniona jest słoneczną energią i może działać antydepresyjnie. Być może dlatego znany z niezbyt pogodnego i stabilnego usposobienia Piotr Czajkowski właśnie ostatnie ogniwo tej symfonii uważał za najlepsze w dorobku Beethovena. Zanim jednak dochodzimy do szaleńczego, tanecznego finału – być może najbardziej bezkompromisowo i bezczelnie zdecydowanego strząsnąć z siebie ból i iść dalej (bo nie po prostu radosnego, tu chodzi o coś więcej) – mijamy trzy doskonałe części, pozornie noszące nazwy klasycznie symfoniczne, a jednak zwodnicze. Allegro vivace e con brio pokazuje od razu oblicze tej symfonii: nie ma w niej nic wstydliwego ani filigranowego, to muzyka ekstrawertyczna, ognista, pełna rozmachu. Nie znajdziemy w tej symfonii części wolnej: Allegretto scherzando to część druga, często kojarzona z ulepszonym przez przyjaciela Beethovena, Maelzla, metronomem. Obecnie jednak badacze twierdzą, że jest to raczej parodia Symfonii „Zegarowej” Papy Haydna. Trzecia część nosi oznaczenie Tempo di minuetto, ale konia z rzędem temu, kto zatańczyłby tego menueta według prawideł dworskiego tańca.

 

Ósma ma w sobie oczyszczającą moc. Beethoven udowadnia w niej po raz kolejny, jak nikt inny w kulturze europejskiej, że radość to bardzo poważna sprawa.

 

 

 

kontakt

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij