Mówi profesor Juozas Domarkas, który w najbliższy piątek (9.10.) poprowadzi naszą orkiestrę.
Jest Pan dyrygentem i pedagogiem, Pana brat Stasys również jest dyrygentem, zaś drugi brat, Eligijus – reżyserem w teatrach muzycznych. Tak więc Pańska rodzina jest mocno związana z życiem artystycznym na Litwie. Co z tamtejszych wydarzeń muzycznych, festiwali, rekomendowałby Pan słuchaczom z Polski?
Na Litwie, jak i w każdym kraju współczesnej Europy, mamy dużo różnych imprez i festiwali. Polecić chciałbym „Festiwal Wileński”, organizowany co roku w czerwcu, w którym biorą udział wybitne zespoły symfoniczne oraz mniejsze zespoły instrumentalne, a czasem też oryginalne, egzotyczne zespoły z różnych, nawet dalekich krajów świata. Wymienię także Festiwal Muzyki Współczesnej „Gaida” („Nuta”) w Wilnie, gdzie prezentowana jest wyłącznie muzyka najnowsza z całego świata, w tym również muzyka autorów polskich. Zwykle odbywa się ten festiwal w październiku. Warto jeszcze wspomnieć o „Festiwalu Michała Ogińskiego“ w miejscowości Plungė na Żmudzi, w pięknym pałacu rodu Ogińskich, gdzie swego czasu uczył się kompozytor i malarz Mikalojus K. Čiurlionis. Ten festiwal odbywa się corocznie we wrześniu.
A mamy jeszcze mnóstwo innych wydarzeń muzycznych, godnych uwagi…
Jest Pan ambasadorem muzyki litewskiej w świecie, upowszechnia ją Pan na swoich koncertach i w postaci nagrań. Zrobił Pan szczególnie wiele dla wybitnego kompozytora i malarza jakim był wspomniany Čiurlionis, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, zwany czasem ojcem współczesnej muzyki litewskiej.
Trzeba powiedzieć, że M K. Čiurlionis był przede wszystkim bardzo zdolnym malarzem. Ze względu na to, że żył krótko – tylko 36 lat – utworów muzycznych zostawił niewiele. A dzisiaj muzykę na Litwie tworzy wielu utalentowanych kompozytorów, niektórzy są już dobrze znani w Polsce.
Čiurlionis przez kilka lat mieszkał również w Polsce, studiując malarstwo w Warszawie, i miał tam wielu przyjaciół. Dziś mógłby być symbolem bliskich związków artystycznych między dwoma krajami. Zaś Pan otrzymał w roku 2006 Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za swój wkład w dziedzinę współpracy kulturalnej naszych krajów. Wielu muzyków polskich koncertowało na Litwie na Pana zaproszenie. W swojej klasie dyrygentury miał Pan również wielu studentów z Polski. Jak Pan ocenia dalsze perspektywy tej współpracy?
Polskich artystów na Litwie gościło bardzo wielu. Mile wspominam najstarszych z nich – Andrzeja Markowskiego, Witolda Małcużyńskiego, Halinę Czerny-Stefańską, Karola Stryję i innych. Ja sam po raz pierwszy dyrygowałem w Polsce w roku 1968, we Wrocławiu. A ile razy od tamtego czasu do dziś pracowałem z polskimi orkiestrami, czy brałem udział w pracach jury konkursów dyrygenckich – tego już nie zliczę. Sądzę, że stosunki kulturalne między Litwą a Polską są na jak najlepszej drodze.
Mówiąc o Pana uczniach, chciałoby się też zapytać o Pana własne czasy studenckie, o Pana nauczycieli. Studiował Pan dyrygenturę u sławnego profesora Ilii Musina. Miał Pan także okazję brać lekcje u legendarnego dyrygenta Igora Markiewicza…
Miałem szczęście, że mogłem studiować u takich wybitnych pedagogów jak Ilja Musin i Igor Markiewicz. Obydwaj wymagali od swoich uczniów ogromnej pracy, dyscypliny twórczej, odpowiedzialności wobec orkiestry i wobec partytury. Uczyli również szanować i kochać ludzi.
Rozmawiał: Tadeusz Szyłłejko